Czy mamy zawsze prawo do prawdy?
Pytanie może wydać się co najmniej dziwne, nie tylko dlatego, że zostaje zadane w sposób zamknięty. Żeby na nie odpowiedzieć, najpierw jednak należałoby zacząć od definicji prawdy i to najlepiej od klasyki. Arystoteles twierdzi, że „powiedzieć, że istnieje, o czymś, czego nie ma, jest fałszem. Powiedzieć o tym, co jest, że jest, a o tym, czego nie ma, że go nie ma, jest prawdą”; innymi słowy, prawda to zgodność faktów z rzeczywistością.
Natychmiast nasuwa się jednak kolejne pytanie, jakich faktów i jakiej rzeczywistości, oraz co to jest fakt i co to jest rzeczywistość. Platon pisze np.: „Jaką się każda rzecz mnie wydaje, taką też jest i dla mnie, a jaką się wydaje tobie, taką jest znowu dla ciebie (…). Czasem kiedy wiatr wieje, (…) to jeden z nas marznie, a drugi nie. I jeden marznie lekko, a drugi mocno”. Cóż to jest zatem prawda? To temat rzeka w filozofii i trudno o odpowiedź. Michel Foucault wręcz twierdzi, że prawda „to najświeższej daty złudzenie”. Fryderyk Nietzsche pyta: „Dajmy na to, że prawda jest kobietą – jaką?”. No właśnie. Wydaje się, że w pewnych przypadkach formułujemy jednak swoje przekonanie, a formułując je, jesteśmy pewni jego zgodności z rzeczywistością.
Z prawdą związana jest prawdomówność, czyli przekazywanie bez zniekształceń tego, co się uważa za prawdę. Immanuel Kant, filozof z Królewca, postuluje by prawdomówność była obowiązkiem i to wobec nas samych. Z dwóch powodów, żebyśmy byli zarówno autorami prawdy, jak i jej adresatami. Prawda jest bowiem nam niezbędna do tego, abyśmy mogli postąpić właściwie, mając dostęp do prawdziwych informacji.
Prawdomówność to nie tylko mówienie prawdy, ale także sposób jej przekazania. Komu potrzebna jest bezmyślna brutalność? „Prawda ma wiele odcieni, od łagodnych do bardzo brutalnych i szorstkich”, zauważa Robert Twycross, zajmujący się medycyną paliatywną. W książce „Wygrać życie”, onkolog, prof. Bogusław Maciejewski, zastanawia się, jak poinformować młodego mężczyznę, cierpiącego na zaawansowany nowotwór penisa. Droga do uratowania brzmi: amputacja jednej trzeciej organu. „Co zrobi ten chłopak, jeśli usłyszy od lekarza następującą wersję ‘całej prawdy’: Ma pan raka penisa w takim stopniu zaawansowania, że trzeba członek w jednej trzeciej amputować. Czy pan się zgadza? Gwarantuję, że odpowiedź będzie brzmiała: Nie, dziękuję. Niby wszystko odbyło się zgodnie z literą. Co miało być powiedziane, zostało powiedziane. Pacjent się nie zgodził, a więc umrze. Wziąć stronę pacjenta w takim wypadku oznacza próbę wczucia się: Ten nowotwór zagraża pana życiu. Po operacji będzie pan w jakimś stopniu kaleką. Może nie będzie pan normalnie funkcjonował, ale będzie pan żył, a życie ma tyle barw i odmian, w których może się pan spełniać… To, co się panu wydaje pierwszorzędne obecnie, będzie się panu wydawać drugorzędne, kiedy będzie pan umierał z rozsianym nowotworem. Wyobrażam sobie, że po takiej rozmowie pacjent może się zgodzić na to, by ratować jego życie”[1].
Czy zawsze zatem mamy prawo do prawdy? Nie ma prostej odpowiedzi. Mając na uwadze autonomiczność każdego z nas, wydaje się, że tak. Kant, twierdzi, że autonomia to człowieczeństwo. Znając prawdę, możemy podejmować decyzje adekwatne do usłyszanej prawdy. Niezależnie jednak od wszelkich możliwych odpowiedzi, wydaje się, że zawsze trzeba mieć na uwadze jedno, a mianowicie sposób przekazania prawdy. Im trudniejsza prawda, tym bardziej należy zadbać o jej przekazanie. Bliskie jest mi stwierdzenie prof. Krystyny de Walden-Gałuszko, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego: „prawda jest jak lekarstwo, które należy dawkować stopniowo”.
W coachingu zagadnienie prawdy jest kluczowe. Coach stawiając pytania, uruchamia w kliencie proces, który pozwala mu dojść do prawdy. Stawiając jednak pytania, warto mieć na uwadze nie tylko zagadnienie prawdy, ale także sposób formułowania i przekazywania pytań.
Literatura: K. Durczok, Wygrać życie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2011, s. 86-87.